sobota, 29 listopada 2014

Lekcja "grzybobrania", czyli skórne trujaki i prawdziwki...Pod lupą alergia i wrażliwość...

Dziś zajmiemy się zagadnieniami skóry alergicznej i wrażliwej. Temat trochę ciężki, ale postaram się go przybliżyć w zrozumiały i logiczny sposób, bez zbędnego naukowego bełkotu :-).
Granica pomiędzy nimi jest cienka, gdyż dają bardzo podobne objawy zewnętrzne... Stąd tak wiele osób ma problem z właściwym rozpoznaniem.
Ja porównuję sytuację do grzybobrania :-), w którym skóra wrażliwa jest „trujakiem”, upodabniającym się do oryginału- skóry alergicznej. Wprawni „grzybiarze” (czyt. dermatolodzy) rozróżnią je bezbłędnie (jeżeli sam wywiad nie wystarczy, mają do dyspozycji różne badania diagnostyczne), co jest niezwykle istotne w dalszym postępowaniu. Amatorzy zaś niejednokrotnie mają problem z właściwą klasyfikacją obu przypadków.
Najpierw skupmy się na wspomnianym „imitatorze” :-). Problem skóry wrażliwej „dotyka” ok. 56% populacji (i wciąż się powiększa), z dominującą przewagą kobiet. Panowie są mniej predysponowani (jednak liczba „wrażliwych” mężczyzn rośnie), gdyż dzięki wysokiemu poziomowi testosteronu mają grubszą skórę, z prężnie funkcjonującymi gruczołami łojowymi, co przekłada się na skuteczniejszą ochronną warstwę.
Skórę wrażliwą obserwuje się przy jednostkach chorobowych, jak: AZS, trądzik różowaty, łojotokowe zapalenie skóry. Lubi także współwystępować z cerą suchą, o czym można było przeczytać w poprzednim poście (>>link<<).
Nietrudno więc wywnioskować z powyższych faktów, że skóra wrażliwa jest związana z niską jakością bariery obronnej... Niepełnowartościowy płaszcz hydrolipidowy (uszkodzony, bądź nieprawidłowo wykształcony) jest idealną drogą dla wnikania szkodliwych i drażniących związków oraz podatność na wpływ negatywnych czynników. Efektem jest nad wyraz mocna reakcja m.in. na warunki środowiskowe, detergenty oraz kosmetyki. Większości osób skóra wrażliwa kojarzy się jedynie z delikatnością i zaczerwienieniem, a wszelkiego rodzaju krostki oraz świąd określa się mianem alergii. Nic bardziej mylnego. Skóra wrażliwa, przez swą fizjologię, jest szczególnie predysponowana do towarzyszącego jej tzw. niealergicznego wyprysku kontaktowego, który powstaje jako reakcja na chemiczne uszkodzenie bariery hydrolipidowej naskórka, bądź działanie związków drażniących.
Objawy skóry wrażliwej, objętej powyższym wypryskiem, dzieli się na obiektywne, widoczne gołym okiem i subiektywne, zgodne z indywidualnymi odczuciami „szczęśliwego” posiadacza. Do pierwszej grupy zaliczamy wyraźne przesuszenie, łuszczenie skóry, także rumień, czy podskórne grudki i pęcherzyki. 

W drugiej zaś dominuje świąd, pieczenie, oraz uczucie ściągnięcia.

Po odstawieniu substancji drażniącej, obserwuje się samoistne ustępowanie zmian. Tego typu wyprysk jest oporny na miejscowe leki z glikokortykosteroidami (maści, kremy, żele), co tylko potwierdza jego niealergiczne podłoże. Wymaga odstawienia drażniących preparatów i regenerację bariery hydrolipidowej.
W przypadku skóry alergicznej mamy do czynienia z nieprawidłową odpowiedzią ze strony układu immunologicznego (odpornościowego) na zetknięcie z obcą substancją. Wystąpi jedynie u osób predysponowanych (uczulonych na dany związek). Ów „kontakt” skutkuje wytworzeniem przeciwciał, które mają za zadanie zwalczenie intruza. Jest to swego rodzaju „nadopiekuńcza” reakcja organizmu. Alergeny (tak nazywa się substancje uczulające) mogą przedostawać się do wnętrza organizmu (drogą wziewną, pokarmową oraz poprzez nakłucie (np. jad owadów)), bądź wywoływać reakcję przez sam kontakt ze skórą. My zajmiemy się tymi drugimi, które są sprawcami tzw. alergicznego wyprysku kontaktowego. To jest właśnie nasz „prawdziwek”, do którego upodabnia się w objawowo skóra wrażliwa z wypryskiem niealergicznym. Najczęstszą grupą związków wywołujących alergię kontaktową są m.in. gumy (w tym lateks), metale (nikiel, kobalt, chrom), formaldehyd, terpentyna oraz produkty upiększająco- pielęgnacyjne (kremy, kosmetyki kolorowe, balsamy, serum, itp.) oraz perfumy (dotyczy to głównie preparatów „LEAVE ON”, które nie są usuwane z powierzchni skóry po ich aplikacji. Alergie na kosmetyki „RINSE OFF”, czyli spłukiwane, są niezwykle rzadkie).
Alergiczny wyprysk kontaktowy objawia się stanem zapalnym powierzchniowych warstw naskórka (tak więc jest rumień), często obfitującym w wykwity skórne (pęcherzyki, krostki), zwiększone miejscowe rogowacenie oraz złuszczanie. Najczęściej samo odstawienie alergenu nie wystarcza (czasami źródło alergenu bywa trudne do ustalenia, ze względu na opóźnioną reakcję), zazwyczaj konieczna jest specjalistyczna farmakoterapia. Wyprysk jest podatny na działanie leków sterydowych.
Żeby móc skutecznie rozróżnić skórę wrażliwą i alergiczną, należy mieć kilka punktów odniesienia. Są nimi:
  • Czas powstania zmiany- skóra wrażliwa reaguje natychmiast po kontakcie z drażniącym czynnikiem, zaś alergiczna potrzebuje trochę czasu do „namysłu”. Najczęściej uczuleniowa odpowiedź pojawia się po ponownym zetknięciu z konkretnym alergenem (nawet z najmniejszą jego ilością), bądź upływie 10-72 godzin od pierwszego kontaktu.
  • Lokalizacja zmian- w przypadku skóry wrażliwej objawy pojawiają się jedynie w miejscu narażonym na kontakt z „podrażniaczem”. Zaś skóra alergiczna często nie ogranicza się do eksponowanego obszaru. Zmiany mogą dotyczyć miejsc, które nie miały kontaktu z substancją uczulającą. Ponadto, warto wspomnieć o alergiach pokarmowych, wziewnych i krzyżowych, które wywołując odpowiedź ogólną organizmu, dają także objawy skórne.
  • Rozmiar zmiany w przypadku skóry wrażliwej jest proporcjonalny do ilości, bądź stężenia bodźca drażniącego. Cechą charakterystyczną odczynu alergicznego zaś, jest niewspółmierny rozmiar w stosunku do ilości alergenu, który wywołał reakcję uczuleniową. Dość paradoksalne, ale też i charakterystyczne dla skóry alergicznej.
  • Mechanizm powstawania zmian- przy skórze wrażliwej ma podłoże toksyczne, receptory zlokalizowane są w naskórku, dochodzi do zniszczenia komórek warstwy rogowej i płaszcza ochronnego. W przypadku skóry alergicznej, jest to odpowiedź ogólnoustrojowa o podłożu immunologicznym. Receptory alergenów znajdują się w skórze właściwej. Nie obserwuje się tu uszkodzenia komórek jak w przypadku powyższego mechanizmu.
Pielęgnacja zarówno skóry alergicznej, jak i wrażliwej bywa kłopotliwa. „Uczuleniowcy” nierzadko muszą stosować metodę „prób i błędów” w doborze odpowiedniego składu preparatu. Pomocne bywają testy diagnostyczne, ale nie zawsze uda się ustalić wszystkie czynniki alergizujące, których powinno się unikać. Z zasady warto stosować preparaty o prostym składzie, wolne od nadmiaru konserwantów, barwników, środków zapachowych i „agresywnych” składników (tym samym lepiej zrezygnować z preparatów o silnych stężeniach i dużej zawartości związków aktywnych, coś za coś...). Obecność dobrze tolerowanych substancji łagodzących na pewno będzie mile widziana :-).
Skóra wrażliwa „lubi” przede wszystkim związki z grupy emolientów, które uzupełniają ubytki płaszcza hydrolipidowego oraz łagodne substancje nawilżające i kojące podrażnienia. Tu także przeciwwskazane są skomplikowane receptury o zawiłym składzie i wszelkie środki, które mogłyby zaburzyć funkcjonalność bariery ochronnej (glikol propylenowy, alkohol etylowy, kwasy). Wybierajmy kosmetyki bez konserwantów, zbędnych związków zapachowych i barwników. Zrezygnować należy z mycia skóry wrażliwej wodą z detergentami na rzecz łagodnych mleczek, śmietanek, płynów micelarnych, dedykowanych konkretnie dla tej cery.
Jak zwykle można wzmacniać pielęgnację codzienną, obu typów skór, o indywidualnie dobrane zabiegi w gabinecie, ale to nie zwalnia z konieczności dbania o nią w domowym zaciszu...
Ta da :-) i takim oto sposobem mamy oba „grzybki” scharakteryzowane :-)



Źródła:
biotechnologia.pl (kocham tą stronę :-) )
S. Jabłońska, T. Chorzelski Choroby skóry. Dla studentów medycyny i lekarzy, PZWL, Warszawa 2002.
Moje notatki ze studiów z zakresu immunologii, alergologii i dermatologii :-D

sobota, 22 listopada 2014

Skóra sucha czy przesuszona? Oto jest pytanie... część II


Skóra sucha, jak nietrudno wywnioskować z pierwszej części posta, wymaga szczególnej pielęgnacji. Potrzebuje stosowania preparatów o podwójnym działaniu. Z jednej strony niezbędna jest grupa substancji błonotwórczych, które imitować będą warstwę hydrolipidową oraz ją uszczelnią (by zminimalizować TEWL). Z drugiej zaś składniki, które zmniejszą wodny deficyt w naskórku.
Pielęgnację możemy podzielić na domową (bazowa, nieodzowna) i gabinetową (dodatkowa, uzupełniająca).
Cała procedura podstawowa nie obejdzie się bez czynności, jaką jest mycie :-). Zaleca się produkty wolne od silnych detergentów. Związki te zwiększają wymywanie już i tak zubożałej warstwy lipidów naskórkowych, potęgując osłabienie i uczucie ściągnięcia. Unikać należy syntetycznych i drażniących preparatów myjących o silnie zasadowym odczynie, gdyż ich stosowanie zaburza naturalne pH skóry. Zaleca się łagodne produkty i emolienty, które nie naruszają płaszcza wodno -tłuszczowego. Jeżeli o mnie chodzi, polecam traktowanie skóry twarzy dedykowanymi preparatami (mleczka, śmietanki, płyny micelarne) dla cer suchych i wrażliwych (wskazane jest czytanie INCI, gdyż producenci lubią czasem „przemycać” drażniące związki, w całym gąszczu składników).
Istotą pielęgnacji cery suchej jest regeneracja i nawilżanie skóry, które osiągnąć możemy poprzez aplikację odpowiednich produktów na jej powierzchnię. Formuła preparatu powinna zawierać humektanty, emolienty oraz dodatek związków okluzyjnych (pisałam o nich szerzej w poście o budowie skóry >>link<<).
Szczególnie pożądanymi składnikami receptury kosmetyku są:
  • mocznik (w stężeniu do 10%)- związek naturalnie występujący w naskórku o właściwościach higroskopijnych;
  • kwas mlekowy (4-5%) i inni przedstawiciele kwasów AHA w niskich stężeniach (uwaga przy długotrwałym codziennym stosowaniu, gdyż nadmierne złuszczenie naskórka może pogłębić suchość);
  • gliceryna jest substancją wiążąca wodę, dobrze tolerowaną przez skórę;
  • kwas hialuronowy- silne właściwości higroskopijne- pochłania więcej wody niż sam waży. Ponadto tworzy film na powierzchni naskórka, przyspieszając tym samym jego regenerację;
  • kolagen- zaaplikowany na skórę nie sprawdza się w walce ze zmarszczkami, ale dzięki właściwościom higroskopijnym i filmotwórczym fajnie nawilża warstwę rogową :-P;
  • aloes- działa nawilżająco oraz znacząco przyspiesza proces regeneracji naskórka. Zapobiega łuszczeniu się skóry i wygładza jej powierzchnię. Ponadto ma właściwości przeciwzapalne, działając antyseptycznie i przeciwbakteryjnie. Radzę jednak zachować ostrożność przy bardzo podrażnionej, wrażliwej i alergicznej skórze, gdyż może uczulać (lepiej wykonać wcześniej test, u mnie naniesiony na skórę objętą egzemą działa jak płachta na byka, zaś po zejściu wyprysku kontaktowego jego aplikacja przebiega bezproblemowo);
  • alantoina jest pochodną mocznika o działaniu silnie łagodzącym, przeciwzapalnym i regenerującym. Bardzo dobrze tolerowana nawet przez skórę skrajnie wrażliwą i alergiczną.
  • D-panhtenol (prowitamina B5) ma właściwości nawilżające i przyspieszające regenerację naskórka. Cechuje go wysoka skórna tolerancja;
  • Witaminy A, E oraz H (biotyna), które odpowiadają za regulację gospodarki hydro- lipidowej w naskórku.
Pozostańmy na moment w sferze składu kosmetyków, gdyż oprócz tych pożądanych mamy także grupę związków, które wnoszą swą obecnością więcej szkody niż pożytku. Oto w skrócie najistotniejsze z nich:
  • Środki zapachowe ukryte sprytnie pod nazwą Parfum, bądź Fragrance. Tym terminem może być określonych ok. 200 związków chemicznych. Są najczęstszą przyczyną podrażnień i kontaktowego zapalenia skóry.
  • Barwniki (pigmenty), gdyż tak naprawdę są powszechnymi „podrażniaczami” i alergenami, a nic nie wnoszą do skuteczności samego preparatu. Stanowią jedynie dodatek „cieszący” oko :-).
  • SLS (Sodium Lauryl Sulfate) i jego pochodne SLES (Sodium Myreth Sulfate, Sodium Laureth Sulfate), są powierzchniowo czynnymi substancjami myjącymi o właściwościach pianotwórczych (piana miała znaczenie przy stosowaniu klasycznych mydeł, zaś w procesie emulgacji zanieczyszczeń z powierzchni skóry syntetycznymi detergentami, nie jest do niczego potrzebna, to tylko taki „bajer”, który jest efektem dodania do receptury odrębnych substancji odpowiedzialnych za jej wytwarzanie :-P). Często są przyczyną podrażnienia, przesuszenia i alergii, spowodowanych wymywaniem naturalnych lipidów naskórkowych.
  • Niektóre alkohole w dużych stężeniach (o ilości związku w recepturze decyduje kolejność w składzie INCI, czyli początkowe pozycje świadczą o większej zawartości). To nie tak, że powinniśmy się bać wszystkich „procentowych” składników receptury (alkohole są m. in. świetnymi emulgatorami oraz promotorami przejścia przeznaskórkowego dla innych związków, np. gliceryna), aczkolwiek należy zachować ostrożność, gdyż niektóre z nich, w nadmiarze, przyczyniają się do wymywania naskórkowych lipidów, zwiększając przesuszenie skóry. Na uwagę zasługują:
- Isopropyl Alcohol (IPA) jako składnik kosmetyków jest silnie drażniący i alergizujący, więc jego radzę unikać. Co ciekawe samodzielnie stanowi skuteczny odtłuszczacz, którym przemywa się warstwę dyspersyjną po utwardzaniu żeli, bądź hybryd w lampie UV :-P.
- Stearyl Alcohol, który jako składnik toników i preparatów ściągających może przesuszać skórę.
- Alcohol Denat. to zanieczyszczony etanol. W dużych stężeniach lubi przesuszać, działać drażniąco i alergizująco.
  • Konserwanty, przedłużające trwałość formy kosmetyku. Szczególną uwagę należy zwrócić na: Imidiazolidinyl Urea, Diazolidinyl Urea i DMDM Hydantoin, czyli grupę bazującą na formaldehydzie i jego pochodnych oraz całą „szczęśliwą” gromadkę parabenów (Methyl-, Propyl-, Butyl-, Ethyl- i Isobutyl- paraben). Są czynnikami drażniącymi i alergizującymi.
  • Propylene Glycol, mimo iż jest humektantem, może podrażniać (dobrze penetruje w głąb skóry).
  • Etanoloaminy- wszystkie: MEA (Monoetanoloamina), DEA (Dietanoloamina), TEA (Trietanoloamina). Są regulatorami pH produktu i związkami pianotwórczymi. Stanowią częstą przyczynę alergii i podrażnień.
  • Unikać powinno się długotrwałego i regularnego stosowania receptur obfitych w związki okluzyjne. Przyczyniają się do powstawania wyprysków na skórze, gdyż mają tendencję do zatykania porów. Tworząc tzw. okluzję ciągłą, mogą zaburzyć wytwarzanie naturalnych lipidów naskórkowych i w efekcie spotęgować suchość. Są licznymi składnikami tzw. kremów tłustych (np. stosowanych na zimę, dlatego zaleca się ich aplikację krótkotrwałą przed wyjściem z domu i usuwanie z powierzchni skóry po powrocie do niego). Nie mówię tu o dodaniu związku okluzyjnego do receptury, gdyż uzupełnia działanie emolientów. Chodzi mi o kosmetyki ciężkie, tłuste, które w głównej mierze składają się z tych substancji. Nie popadajmy w skrajność, że wszystko, co będzie miało np. dodatek silikonów (czyli ok. 90% kosmetyków) czy wazeliny będzie złe, bo nie o to chodzi :-).
Teraz znając już składniki pożądane i niechciane, myślę, że łatwiej będzie kupić wartościowy i skuteczny kosmetyk.
Wróćmy jednak do samej pielęgnacji. Oprócz środków do codziennej aplikacji, należy zaopatrzyć się w preparaty o zastosowaniu okresowym, gdy panują niesprzyjające warunki atmosferyczne. Warto uniknąć nasilonego dyskomfortu towarzyszącego skórze szczególnie zimą i latem. Niska temperatura zmniejsza wydzielanie sebum, a tym samym zwiększa TEWL, dlatego zaleca się stosowanie specjalistycznych preparatów ochronnych przy długotrwałej styczności z zimnem. Dla osób źle tolerujących ciężkie formuły tych kosmetyków (z powodu negatywnej reakcji na nadmiar związków okluzyjnych), są dostępne produkty o lżejszej i szybko wchłaniającej się konsystencji, które dobrze spełniają swoją rolę. Z kolei intensywne działanie promieni UV mocno przesusza skórę, co więcej, prócz zwiększonego TEWL-u uszkadza DNA komórek (opalenizna nie powstaje przypadkiem, polega na utlenianiu się obecnego w skórze barwnika- melaniny, co jest fizjologiczną ochroną przed destrukcją materiału genetycznego). Dodatkowo skóra broniąc się przed utratą wody pogrubia warstwę rogową, co w efekcie znacząco utrudnia penetrację składników aktywnych, a tym samym obniża skuteczność aplikowanych kosmetyków. Zaleca się stosowanie (nie tylko przy skórze suchej) produktów zawierających filtr ochronny o określonej wartości SPF w połączeniu ze związkami o działaniu nawilżającym. Tym bardziej, że proces fotostarzenia skóry powoduje najwięcej szkód. A omawiana cera jest szczególnie podatna na tworzenie zmarszczek i przedwczesne starzenie, z racji samej fizjologii, więc tym bardziej należy o nią prawidłowo zadbać, by nie przyspieszać całego procesu...
Do niezbędników domowej pielęgnacji, prócz powyższych, należy dodać regularne wykonywanie peelingów enzymatycznych, bez mikrogranulek i kapsułek ściernych, by wyeliminować mechaniczne podrażnienie spowodowane tarciem. Wbrew pozorom to istotny proces, który pozytywnie wpływa na stopień nawilżenia skóry. W teorii usuwamy częściowo warstwę rogową, więc wydawać by się mogło, że ścieńczając ją, pogłębiamy osłabienie bariery ochronnej. Nic bardziej mylnego. Peeling wykonywany w odpowiednich odstępach czasu (w tym przypadku nie częściej niż raz na dwa- trzy tygodnie), umożliwia pozbycie się łuszczącego martwego naskórka (skóra jest bardziej gładka), co ułatwia penetrację stosowanych kremów, poprawiając skuteczność ich działania. A sama ilość usuwanych komórek warstwy rogowej nie wpływa na zaburzenie funkcjonowania płaszcza hydrolipidowego.
Nie zapominajmy w tym całym „szaleństwie” pielęgnacyjnym o właściwie zbilansowanej diecie, która obfitować powinna w niezbędne kwasy tłuszczowe, aminokwasy egzogenne, witaminy, mikro- i makroelementy oraz wodę.
Skórę suchą prócz domowej pielęgnacji możemy jak najbardziej wspomagać gabinetowymi zabiegami. Zaliczyć do nich możemy peelingi chemiczne. Głównie stosuje się tu kwasy AHA (mlekowy, glikolowy, bądź migdałowy) oraz PHA (laktobionowy). Stężenie nie może być zbyt wysokie, gdyż chodzi nam o działanie komedoplastyczne i nawilżenie skóry, a nie usuwanie przebarwień czy blizn, więc nie ma potrzeby, by działać agresywnie i intensywnie złuszczać naskórek. 


Ponadto, z zabiegów gabinetowych jak najbardziej wskazane są: elektroterapia (mikroprądy, jonoforeza, mezoterapia bezigłowa), mezoterapia mikroigłowa, igłowa, sonoforeza, które pogłębiają penetrację aplikowanych związków nawilżających i przyspieszających regenerację naskórka.
Prawidłowa pielęgnacja skóry suchej jest niezwykle istotna. Brak jej lub niewłaściwe postępowanie może doprowadzić do nasilenia zmian i w efekcie do błędnego koła, w którym osłabiona bariera jest coraz bardziej dostępna dla czynników zewnętrznych, potęgujących podrażnienie i nierzadko doprowadzających do powstania stanu zapalnego. Doraźne ich „zaleczanie” nic nie da, jeżeli nie wprowadzimy regularnej i właściwie dobranej pielęgnacji domowej (to nie tak, że odradzam zabiegi w gabinecie kosmetycznym, ale samą wizytą o częstotliwości raz w miesiącu, jako kosmetolodzy czy kosmetyczki, nie jesteśmy w stanie zlikwidować „problemu”, jeżeli nie ma tej zasadniczej codziennej „bazy”). Tak więc, to na barkach posiadaczy skóry suchej spoczywa największa odpowiedzialność :-).
Opieka” nad skórą przesuszoną, nie różni się zbytnio procedurą postępowania od poprzedniczki. Tu również najistotniejsza jest pielęgnacja domowa, którą opcjonalnie można uzupełniać zabiegami gabinetowymi. Mimo, że zaistniałe niedobory i deficyty składników w skórze są odwracalne (chyba, że mamy do czynienia z odwodnioną cerą suchą), nie umniejszajmy potrzeby prawidłowego jej „traktowania”, gdyż może przysporzyć równie wielu problemów i dyskomfortu. Wspólną i najistotniejszą cechą kosmetyków dla odwodnionej skóry jest konieczność dostarczenia składników nawilżających i zapobiegających TEWL. Cera przesuszona z reguły nie wymaga tak intensywnej regeneracji naskórka, jak sucha (wszystko zależy od jej typu). Nie zaszkodzi jednak (nawet profilaktycznie) wzmocnić działania preparatu o substancje uzupełniające ewentualne ubytki płaszcza hydrolipidowego, gdyż długo utrzymujący się stan odwodnienia, nie oszczędza bariery ochronnej. Produkty powinny być dostosowane stricte do typu skóry, której dotyczą, bo jak wiadomo przesuszyć możemy każdy z nich. Ma to istotne znaczenie, gdyż są grupy związków nietolerowanych przez skórę tłustą, a lubianych np. przez suchą, czy normalną i odwrotnie. W recepturze prócz składników dopasowanych do konkretnej cery, idealnie odnajdą się substancje opisane przy skórze suchej, gdyż wybrałam związki wykazujące głównie działanie nawilżające i regenerujące. Listy składników niepożądanych komentować nie muszę. Dotyczy ona receptur wszystkich kosmetyków, bez względu na posiadany typ skóry i okolicę ciała, na którą będą aplikowane. Po prostu ich unikajmy (powstanie odrębny post o tej tematyce). Wracając jednak do procesu pielęgnacyjnego, równie dobrze dla cer przesuszonych, sprawdzą się wymienione wyżej zabiegi gabinetowe, które zwiększyć mają uwodnienie naskórka i usprawnić jego odnowę.
Reasumując, skóra sucha wymaga intensywnej regeneracji, związków imitujących barierę ochronną oraz grupy substancji, które umożliwią zwiększenie stopnia nawilżenia warstwy rogowej. Taka procedura wymaga stałej obecności i regularności stosowania, gdyż skóra nie jest w stanie sama wytworzyć wystarczającej ilości naskórkowych lipidów. W przypadku cery odwodnionej istota pielęgnacji polega na dostarczeniu związków o działaniu higroskopijnym, gdyż jej prawidłowy poziom nawilżenia, został odwracalnie zachwiany przez różne czynniki i mechanizmy. Często konieczna jest także regeneracja warstwy hydrolipidowej, by usprawnić wiązanie wody w naskórku.
Ufff... THE END :-). Gratuluję wytrwałym, którym udało się przebrnąć do końca :-P.


Źródła:
R. Glinka Receptura kosmetyczna z elementami kosmetologii, Oficyna Wydawnicza MA, Łódź 2008.
B. Jaroszewska Kosmetologia, Wydawnictwo Atena, Warszawa 2010.
A. Jabłońska- Trypuć, R. Czerpak Surowce kosmetyczne i ich składniki, Wydawnictwo MedPharm, Wrocław 2008.
Evaluation of aloe vera gel gloves in the treatment of dry skin associated with occupational exposure. Am J Infect Control 2003 Feb;31(1):40-2
www.eucerin.pl
www.biotechnologia.pl
www.wydawnictwo-apis.pl/artykuly/suchask.htm

środa, 19 listopada 2014

Skóra sucha czy przesuszona? Oto jest pytanie... część I


Wiele osób ma problemy z prawidłowym rozpoznaniem i odróżnieniem skóry suchej od przesuszonej (odwodnionej). Często także wrzuca się je do jednego worka i traktuje jak synonimy, a z całą pewnością nimi nie są, co stanie się jasne jak słońce, po przeczytaniu posta (a właściwie dwóch, bo chciałam wam oszczędzić tasiemcowego artykułu, więc ciachnęłam tekst na dwie części). Zapraszam :-).
Dla lepszego zrozumienia tematu, jak zwykle dawka teorii :-D.
Zaczniemy od powrotu do budowy skóry (cały post o jej strukturze >>tutaj<<), a konkretniej warstwy rogowej. Korneocyty otoczone i spojone cementem międzykomórkowym tworzą, wraz z wydzieliną gruczołów łojowych, warstwę ochronną przed wnikaniem różnych substancji, mikroorganizmów oraz utratą wody z głębi naskórka (TEWL).
Zgodnie z ustalonym podziałem na typy skóry, wyróżniamy: suchą, normalną, tłustą i mieszaną. Różnicowanie zależy od ilości wytwarzanego przez nią „tłuszczowego” płaszczyka (głównie chodzi o intensywność pracy gruczołów łojowych, a co za tym idzie ilość wyprodukowanego sebum). Pierwsze miejsce pod względem grubości płaszcza hydrolipidowego zajmuje skóra tłusta, która ma tendencję do nadprodukcji sebum. Kolejna na podium jest skóra normalna (uwielbiam to słowo, w myśl zasady: podaj mi definicję normalności, a powiem Ci, czy się w niej mieszczę :-P). Na szarym końcu zaś, plasuje się skóra sucha. Skóra mieszana, jak sama nazwa wskazuje jest połączeniem przeważnie dwóch typów, zlokalizowanych w różnych strefach twarzy. Jak można zauważyć, w ciągu życia, typ skóry zmienia się kilkukrotnie (dzieciństwo, wiek nastoletni z „burzą” hormonalną, dojrzałość, starość). Są pewne czynniki, które go warunkują. Zaliczamy do nich: skłonności genetyczne, poziom hormonów, układ immunologiczny, oczywiście wiek (wraz z upływem lat zmniejsza się produkcja lipidów naskórka, a co za tym idzie zwiększa się jej suchość i podatność na tworzenie drobnych zmarszczek). W sposób pośredni na stan skóry wpływają warunki atmosferyczne (wilgotność powietrza, temperatura, promienie UV), dieta (powinna być bogata w niezbędne składniki odżywcze i wodę) i pielęgnacja (niewłaściwa może znacząco pogorszyć stan skóry).
Wróćmy jednak do naszego „suchotnika” :-). Jak wynika z powyższego podziału, skóra sucha wykazuje zaniżoną wartość, co do ilości sebum, które jest w stanie wyprodukować w określonej jednostce czasu. A co za tym idzie, ma najcieńszy i niepełnowartościowy płaszcz ochronny. Ubytki lipidów warstwy rogowej naskórka nie pozostają bez znaczenia, gdyż chronią one tzw. NMF (Natural Moisturizing Factor czyli naturalny czynnik nawilżający), będąc z nim w swoistym ciekłokrystalicznym układzie. Rozszczelnienie ich połączenia powoduje wymywanie elementów tworzących NMF, a co za tym idzie zaburzane są zdolności zatrzymywania wody w naskórku. Uogólniając, wszystkie powyższe braki w składzie bariery hydrolipidowej odbijają się rzecz jasna na jej skuteczności. To jakby chcieć ochronić się przed ulewą przemakalnym płaszczem przeciwdeszczowym, bądź dziurawą parasolką. Nieszczelna warstwa obronna zwiększa przeznaskórkową utratę wody, dając uczucie ściągnięcia, a braki w składzie lipidów spajających korneocyty ze sobą, czynią skórę szorstką i łuszczącą się. Często towarzyszy także świąd. Nieodpowiednie podejście i zaniedbania mogą doprowadzić do pogłębienia suchości, objawiającej się pęknięciami skóry i w efekcie powstawaniem stanów zapalnych.
Chcąc, nie chcąc powyższe cechy potęgują jej podatność na podrażnienia ze strony czynników zewnętrznych (w tym atmosferycznych oraz pobocznych- drażniących „uzupełniaczy” formuły kosmetyku). Skóra sucha jest delikatna. Może jednocześnie stać się wrażliwa, ale nie jest to pewnikiem. Jednak szczerze radzę z zasady potraktować ją jako wrażliwą, gdyż nie warto na sobie testować skórnych granic wytrzymałości, tylko przypisać jej wrażliwość i obchodzić się trochę jak z „jajkiem” :-). To na pewno nie zaszkodzi.
Istnieją w dermatologii również pewne jednostki chorobowe związane z suchością skóry. Należą do nich: łuszczyca, rybia łuskarogowiec i AZS (atopowe zapalenie skóry), które mają swe podłoże w nieprawidłowej budowie płaszcza hydrolipidowego (obarczone genetycznymi predyspozycjami) oraz cukrzyca i choroby metaboliczne, które zwiększają suchość, wpływając na warstwę ochronną naskórka.
Teraz przejdziemy do skóry odwodnionej/przesuszonej. Często bywa mylona z suchą. Może dawać podobne objawy zewnętrzne i odczucia w postaci  "ściągnięcia" skóry, czy łuszczenia drobnopłatowego. Jednak pierwszą i podstawową różnicą jest fakt, że przesuszyć możemy każdy typ skóry (co ciekawe skórę suchą też można, o zgrozo, przesuszyć- niewłaściwą pielęgnacją lub jej brakiem, wówczas staje się ona bardzo sucha, doprowadzając terminalnie do błędnego koła nawracających stanów zapalnych). Kolejną różnicą jest ubytek w skórze odwodnionej wody z naskórka, bez naruszenia ciągłości warstwy hydrolipidowej, bądź odwracalne jej naruszenie spowodowane niewłaściwą pielęgnacją (może również dojść do wymywania składników NMF po uszkodzeniu warstwy ochronnej). Po przywróceniu prawidłowej procedury pielęgnacyjnej, wszystko jednak wraca do normy (nie w tempie natychmiastowym, gdyż wszystko zależy od stopnia deficytu wody i uszkodzenia płaszcza hydrolipidowego). Woda z naszej skóry odparowuje w zawrotnym tempie, jeżeli nie będziemy jej właściwie nawadniać (z zewnątrz i od wewnątrz) dochodzić będzie do przesuszenia. Najczęściej odwodnienie nasila się okresowo, np. zimą bądź latem, co związane jest z nadmierną ekspozycją na niekorzystne warunki środowiskowe. 
Reasumując skóra odwodniona (przesuszona) jest związana głównie z nieprawidłową pielęgnacją (np. stosowaniem drażniących detergentów, które wymywają obecne lipidy naskórka, niewłaściwa ochrona przed niskim temperaturami, bądź intensywnymi promieniami UV) lub jej brakiem oraz dietą ubogą m.in. w wodę. Może dotyczyć każdego typu skóry. Zmiany te są jednak jak najbardziej odwracalne. W przypadku skóry suchej nie jest to takie „hop siup”. Przyczyna tkwi w wadliwej budowie bariery ochronnej skóry, spowodowanej deficytem związków tłuszczowych, które ją tworzą (często jest uwarunkowana genetycznie). Właściwą pielęgnacją i dietą możemy jedynie zniwelować towarzyszące jej objawy zewnętrzne (łuszczenie, szorstkość) i subiektywne odczucia (ściągnięcie, świąd, pieczenie), ale nie wpłyniemy na ilość produkowanych lipidów.

O tym jak wyglądać powinna pielęgnacja skóry suchej oraz przesuszonej w drugiej części posta :-).



Źródła:
Martini M.C., Kosmetologia i farmakologia skóry Redakcja naukowa wydania polskiego Waldemar Placek, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2008.
Sawicki W., Malejczyk J., Histologia, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2012.
L. Baumann Dermatologia estetyczna, PZWL, Warszawa 2012.

sobota, 8 listopada 2014

Blizna bliźnie nierówna... Rozstępy...


W dzisiejszym poście postaram się trochę przybliżyć zagadnienie rozstępów (striae distensae), choć dla przeważającej ilości z nas, kobiet oraz części mężczyzn, jest to problem znany z autopsji. Rozstępy zwane są z języka angielskiego terminem stretch marks i jak nazwa wskazuje stanowią „ślady” po nadmiernym rozciągnięciu skóry (bez względu na to czy „rośniemy” na długość, czy też szerokość...). Owe „pamiątki” mają z reguły wrzecionowaty kształt i są niczym innym jak bliznami zanikowymi (atroficznymi). Ich „szczególność” polega m. in. na mechanizmie tworzenia. Mimo, że rozstęp jest blizną, jego powstanie nie jest wynikiem urazu zewnętrznego. Czyli nie jest efektem końcowym procesu zabliźniania rany. Związany jest natomiast ze zmianami samej struktury sieci włókien kolagenowo- elastynowych skóry właściwej.
Jak opisywałam już w poście o budowie skóry >>link<<, powyższe białka odpowiadają za elastyczność i sprężystość, stanowiąc rusztowanie całej tkanki. Wszelkie zmiany negatywnie wpływające na jej strukturę, odbijają się na właściwościach. Idąc dalej tym tropem, zmienione utkanie sieci włókienek obniża elastyczność i wytrzymałość skóry na rozciąganie. Jeżeli do tego dodamy jeszcze zwiększenie masy ciała, bądź, tzw. skok wzrostowy, rozstępy gotowe...
Mój znajomy lekarz, porównał je bardzo obrazowo do "oczek" w rajstopach, które "poszły" pod wpływem nadmiernego naprężenia, bądź wadliwego materiału, z którego zostały wykonane. Tak samo jest ze skórą pokrytą bliznami zanikowymi. Tak jak rajstopy z oczkami traci ona swój "fason" staje się wiotka i mało sprężysta, sprawiając wrażenie " za luźnej".
Przyczyn za taki stan skóry, należy szukać wśród czynników, które upośledzają funkcjonowanie fibroblastów (będących swoistymi „producentami” kolagenu i elastyny), bądź deficytu niezbędnych surowców do syntezy białek skóry właściwej.
Głównymi winowajcami są steroidowe hormony produkowane przez korę nadnerczy, z czego najistotniejszy jest kortyzol. Jego zwiększony poziom zaburza pracę wspomnianych fibroblastów. Odbija się to negatywnie na szybkości i jakości syntetyzowanych przez nie białek.
Rozstępy mogą powstawać w różnym wieku. Istnieją jednak pewne okresy i stany fizjologiczne, które zdecydowanie sprzyjają ich tworzeniu się.
Zaliczamy do nich:
  • Wiek dojrzewania- w zasadzie od tego momentu może rozpocząć się nasza „przygoda” z rozstępami. Jego cechą charakterystyczną jest tzw. „burza hormonalna”. Dotyczy to także kortyzolu, który swym podniesionym poziomem znacząco upośledza elastyczność skóry. Najczęściej takie „nastoletnie pamiątki” lokalizują się na łydkach, pod kolanami, na piersiach, udach oraz pośladkach. Czyli wszędzie tam, gdzie dochodzi do gwałtownego rozciągania skóry. Rozstępy te charakteryzują się gęstą siateczką drobnych wrzecionowatych pasm. Ponadto, blizny dotyczące tzw. skoku wzrostowego często prócz nóg umiejscowione są także na plecach, w okolicy lędźwi.
  • Ciąża- kolejny wyjątkowo sprzyjający okres dla tworzenia rozstępów, gdyż obserwuje się zwiększony poziom hormonów kory nadnerczy. Blizny zanikowe powstałe w trakcie ciąży lokalizują się w okolicach brzucha (w tym także „boczków”) oraz biustu. Mogą osiągać spore rozmiary.
  • Genetyczne uwarunkowania- dziedziczymy skłonność do tworzenia rozstępów, ale to nie „wyrok”.
  • Otyłość- charakteryzuje się podniesionym poziomem kortyzolu + zwiększeniem masy ciała, a co za tym idzie, rozciąganie skóry. Efekt łatwy do przewidzenia...
  • Duże wahania wagi- nie wpływają pozytywnie na stan skóry. Skoki masy ciała zmniejszają elastyczność skóry i osłabiają ją, czyniąc bardziej podatną na tworzenie rozstępów.
  • Kulturyści i „amatorzy” siłowni :-)- rozstępy, jak już pisałam najczęściej towarzyszą znacznemu wzrostowi masy ciała (po gwałtownych jej spadkach, także się to zdarza) i nie ma tu znaczenia, czy obserwuje się rozrost tkanki tłuszczowej, czy jak w przypadku kulturystów mięśniowej. Mechanizm jest ten sam, gwałtownie rozciągnięta skóra nie wytrzymuje naprężenia i po prostu „pęka”. W tym przypadku rozstępy lokalizują się najczęściej na ramionach oraz w okolicy obręczy barkowej.
  • Menopauza- jest kolejnym etapem, któremu towarzyszą silne wahania poziomu hormonów.
  • Długotrwałe przyjmowanie leków sterydowych- dotyczy zarówno preparatów o działaniu miejscowym jak i ogólnym. Powodują wyraźne ścieńczenie skóry i zwiększają poziom kortyzolu we krwi. Powstałe rozstępy są szerokie i bardzo widoczne. Jest najczęstszą przyczyną występowania zespołu Cushing'a (o nim niżej).
  • Jednostki chorobowe- rozstępy mogą towarzyszyć również schorzeniom o podłożu hormonalnym. Mam tu na myśli nadczynność nadnerczy oraz tzw. zespół Cushing'a. W obu przypadkach w nadmiernych ilościach wydzielany jest m.in. kortyzol. W efekcie dochodzi do zmniejszenia wytrzymałości skóry na rozciąganie. Powstałe rozstępy są zmianami o dużych gabarytach i widoczności. W przypadku zespołu Cushinga czynnikiem sprzyjającym jest wyraźne ścieńczenie skóry i towarzysząca chorobie otyłość cushingoidalna (nagromadzenie tkanki tłuszczowej w obrębie tułowia).
  • Dieta niskokaloryczna- jeżeli jest długotrwała, może znacząco upośledzić prawidłowe funkcjonowanie skóry. Powodem jest nie dostarczanie w odpowiednich ilościach składników odżywczych (głównie aminokwasów egzogennych, czyli takich, których nie potrafimy sami wytworzyć i musimy je dostarczyć z zewnątrz) potrzebnych do syntezy włókien kolagenowych i elastynowych. Logiczne więc staje się, że gdy brakuje nam budulca, fibroblasty nie są w stanie wytworzyć pełnowartościowych produktów. A to przekłada się na ilość oraz jakość syntetyzowanego białka.

Powstałe rozstępy charakteryzują dwie fazy, mianowicie:
  • Zapalna, która trwa do 6 miesięcy od powstania zmian na skórze. Rozstępy są wypukłe, towarzyszy im stan zapalny, mają intensywne zabarwienie sino- purpurowo- czerwone. Ścieńczałe i niepełnowartościowe włókna kolagenowe oraz elastynowe ulegają rozerwaniu i zniekształceniu.
  • Zanikowa, która świadczy o bliznowaceniu i zejściu stanu zapalnego. Rozstępy z widocznych ciemnych pasm zmieniają zabarwienie na perlisto- białe, zbliżone do otaczającej skóry. Faza charakteryzuje się wyraźnym ścieńczeniem, a nawet zanikiem naskórka pokrywającego rozstęp. Spłaszcza się fizjologicznie falista granica skórno-naskórkowa. Zanika część włókien kolagenowych (pozostałe stają są wyraźnie cieńsze) oraz syntetyzowane są nieprawidłowo uformowane włókna elastynowe. „Dojrzały” rozstęp leży poniżej poziomu zdrowej, otaczającej go skóry i ma pofałdowaną powierzchnię.
Jak zwykle lepiej zapobiegać, niż leczyć. Tak jest i w tym przypadku. Warto więc kontrolować masę ciała i dbać o prawidłową dietę. Powinna być bogata w witaminy, ważne aminokwasy, mikro (głównie cynk i krzem) i makroelementy. Nie zapominajmy również o prewencji od strony kosmetycznej (zwłaszcza we wspomnianych okresach predyspozycyjnych). Na rynku dostępna jest ogromna ilość preparatów pielęgnacyjnych. Należy jednak pamiętać, że są to produkty, które wspomagają profilaktykę, nie usuną, ani nie zmniejszą już powstałych blizn. Najczęściej w swym składzie zawierają kompleksy witamin (A, C, E), wyciąg z soi, wąkroty azjatyckiej, skrzyp, bluszcz, aloes, kwasy w niższych stężeniach (ok. 5-8%), czyli składniki, które mogą wywrzeć pozytywny wpływ na fibroblasty (warunkiem ich skuteczności jest przedarcie się do skóry właściwej, ale o tym już pisałam we wspomnianym poście o budowie skóry >>link<<) oraz zapewniają odpowiedni stopień nawilżenia skóry. Najważniejszym elementem w całej procedurze pielęgnacyjnej jest masaż (preparat to tylko uzupełnienie, równie dobrze można użyć jako środka poślizgowego oliwę z oliwek bądź specjalistyczny olej do masażu) :-). Powinien być intensywny, umożliwiający przekrwienie tkanek, gdyż znacząco polepsza to metabolizm komórek, a co za tym idzie ich stopień odżywienia i dotlenienia.
Jeżeli profilaktyka nie zostanie zastosowana, bądź okaże się niewystarczająca i rozstępy się pojawią, należy podjąć walkę z nimi jak najwcześniej. Idealne są „świeże” purpurowe zmiany, gdyż działając na tym etapie jesteśmy w stanie, praktycznie całkowicie się ich pozbyć.
Gorzej jest, jeżeli chcemy się z rozstępami rozprawić, w momencie gdy są stałym elementem skóry, towarzysząc nam od lat. Wówczas wszelkie podejmowane zabiegi mają na celu przywrócenie ich do stanu charakterystycznego dla pierwszej fazy. Tylko wywołanie stanu zapalnego uruchamia procesy naprawcze i umożliwia regenerację tkanki. Leczenie tzw. „starych” (białych) rozstępów bywa żmudne i długotrwałe.
Do zabiegów skutecznych w walce z bliznami zanikowymi należą: mezoterapia mikroigłowa, radiofrekwencja mikroigłowa, laseroterapia- laser frakcyjny, zastosowanie kwasów medycznych w wysokich stężeniach (najlepiej łączonych z mikrodermabrazją) oraz karboksyterapia.
Wiem, że na chwilę obecną nazwy powyższych zabiegów są skomplikowane i niezrozumiałe, ale dołożę wszelkich starań, żeby przybliżyć każdy z nich w kolejnych postach :-).
Także odrobinę cierpliwości i wszystko będzie w myśl zasady NIE TAKI DIABEŁ STRASZNY... :-)


Źródła:

www.biotechnologia.pl
www.marekwasiluk.pl
Lebwohl M.G., Heyman W.R., Berth- Jones J., Coulson I., Leczenie chorób skóry, Urban& Partner, Wrocław 2009.
qmedicine.co.in

wtorek, 4 listopada 2014

Cytrusowa przypadłość :-)... Cellulit


Dziś słów kilka o lipodystrofii (a co, też znam trochę mądrych słów :-P), czyli cellulicie. CELLULIT, CELLULIT i jeszcze raz CELLULIT, a nie żaden cellulitis :-) . Post będzie o tzw. skórce pomarańczowej. Jednak, gdyby ktoś chciał poczytać o bakteryjnym zapaleniu tkanki łącznej (przebiegającej często z owrzodzeniami), wtedy wpisać należy w wyszukiwarkę słowo CELLULITIS :-). Mała rzecz, a jaki rozdźwięk wizualny obu przypadłości :-).
Nie będę gołosłowna:
Tak wygląda cellulitis:



A tak cellulit:

Myślę, że teraz już nikt nie ma wątpliwości, że to nie synonimy, ani obcojęzyczne odpowiedniki :-). Tak na przyszłość, jeżeli spotkacie się z łacińską nazwą z przyrostkiem -itis (np. hepatitis, dermatitis, cellulitis), będzie to świadczyć o stanie zapalnym danej tkanki lub narządu :-).
Koniec lekcji łaciny, wracamy do tematu :-).
Za przyczyny powstawania cellulitu uważa się zmiany w strukturze tkanki tłuszczowej oraz nieprawidłowe jej rozmieszczenie (wpuklenia fragmentów tkanki tłuszczowej do skóry właściwej, powodują charakterystyczny, nierówny obraz skórki od pomarańczy). Często współtowarzyszą im obrzęk i zwłóknienie, które związane są z zaburzeniami metabolizmu i procesów biochemicznych na poziomie komórkowym.
Cellulit dotyczy 85% kobiet w różnym wieku i coraz częściej także mężczyzn. Jak napisałam powyżej przeważa płeć żeńska (jak zwykle mamy pod górkę), gdyż estrogeny stymulują namnażanie komórek tłuszczowych. Problem dotyczy zarówno szczupłych Pań (w tym aktywnych fizycznie), jak i borykających się z nadwagą, bądź otyłością (nadprogramowe kilogramy znacząco nasilają cellulit). W przypadku Panów czynnikami sprzyjającymi, prócz nieprawidłowego trybu życia, są choroby przebiegające z zaburzeniami hormonalnymi (bądź przyjmowanie leków destabilizujących ich poziom) oraz dieta obfita w estrogeny i estrogenopodobne związki dodawane do żywności.
Teraz skupimy się na budowie i pojemności „magazynowej” samej tkanki podskórnej. Jest usytuowana pod skórą właściwą i zbudowana z włókien kolagenowych oraz elastynowych (tworzą rusztowanie). Przestrzenie między włóknami mają kształt kanałów i wypełnione są adipocytami (komórkami tłuszczowymi). W ich wnętrzu znajduje się tłuszcz pod postacią trójglicerydów. Komórki te są elastyczne, a co za tym idzie, bez problemu powiększają swą objętość (nawet kilkukrotnie), by zmagazynować więcej „zapasów” :-P. Jedynie 1/3 komórek tłuszczowych ma dojrzałą postać zdolną syntetyzować i magazynować trójglicerydy. Pozostałą część stanowią preadipocyty, które w razie potrzeby zdolne są do przemiany w adipocyty. Tak więc, by nas wszystkie dobić napiszę tylko, że gdy obecne w tkance adipocyty osiągną swą maksymalną objętość, a dieta obfituje w składowe trójglicerydów, do życia powoływane są nowe zastępy komórek zdolnych magazynować tłuszcz (w drugą stronę zaś, gdy się odchudzamy nasze adipocyty pozbywają się zawartości swego wnętrza, zmniejszając jedynie objętość, ale samych komórek tłuszczowych nam nie ubywa).
Cellulit zlokalizowany jest najczęściej w rejonie ud, bioder, pośladków, podbrzusza i ramion (czyli może swym zasięgiem obejmować całkiem sporą część ciała)...Pojawia się już u nastolatek, jednak czynnikiem predysponującym jego widoczność jest stan skóry, a co za tym idzie, wiek, gdyż wraz z upływem lat zmniejsza się jędrność i elastyczność skóry właściwej. Mówi się, że jest defektem estetycznym. Nie do końca mogę się z tym zgodzić, gdyż wszystko zależy od stadium zaawansowania zmian.
Pierwszy stopień zachodzi na poziomie rusztowania kolagenowo-elastynowego tkanki podskórnej oraz najdrobniejszych naczyń krwionośnych. Nie ma żadnych zmian widocznych gołym okiem.
Kolejne stadium objawia się zmianą elastyczności skóry, będącej skutkiem rozrostu siateczki włókienek wokół adipocytów. Dochodzi również do spadku temperatury, w związku z pogłębieniem zmian w naczyniach krwionośnych.
W trzecim stopniu jest charakterystyczny już obraz skórki od pomarańczy, wyczuwalne stają się także podskórne ziarnistości. Z punktu widzenia komórkowego powstają mikroguzki, tętniaki naczyń włosowatych (najdrobniejsze kapilary), a w ich następstwie niewielkie wylewy w tkance tłuszczowej.
Ostatnie stadium świadczy o największych zmianach. Wizualnie skóra objęta cellulitem przypomina połączone ze sobą różyczki kalafiora. Guzki są dobrze widoczne i wyczuwalne. Skóra jest bolesna i tkliwa pod wpływem ucisku. Liczne stają się teleangiektazje, mikrożylaki oraz żylaki (świadczące o niewydolności krążenia żylnego). W ujęciu komórkowym zanika budowa zrazikowa tkanki tłuszczowej (adipocyty w tkance nie są, jak by się mogło wydawać, bezładnie rozsiane. Stanowią bardzo dobrze usystematyzowaną gromadkę. Poszczególne komórki tłuszczowe łączą się ze sobą tworząc zraziki. Te z kolei grupują się w grona), powstają guzki otoczone torebkami ze zbitych włókienek tkanki łącznej.


Prócz stopni zaawansowania zmian wyróżnia się także 4 postacie cellulitu.
Pierwszą z nich jest postać twarda, która dopada młode kobiety (w tym nastolatki), które ćwiczą regularnie. Nierówności widoczne są jedynie przy złapaniu fałdu skórnego i ściśnięciu go. Tkanka jest jędrna i twarda i nie przemieszcza się w trakcie ruchu.
Kolejna jest postać wiotka, u kobiet nieaktywnych fizycznie, bądź posiadaczek mało sprężystej i „luźnej” skóry (zwłaszcza po gwałtownej utracie wagi). Mięśnie wykazują słaby stan napięcia. Skóra staje się „gąbczasta” ujawniając wszelkie nierówności w trakcie ruchu. Obecne są także teleangiektazje oraz żylaki. Zdarza się, że jest następstwem niewłaściwie „traktowanej” postaci twardej.
Najrzadziej spotyka się postać obrzękową (jest najpoważniejsza), która charakteryzuje się zwiększeniem objętości tkanek w obrębie kończyn dolnych. Skóra jest blada i cienka, po uciśnięciu pozostaje wgłębienie przez pewien czas. Towarzyszy uczucie ciężkich i obolałych nóg.
Najczęściej za to spotyka się lipodystrofię mieszaną, czyli czwarty rodzaj, charakteryzujący się obecnością różnych postaci cellulitu, w zależności od okolicy ciała (np. na udach postać twarda, na ramionach postać wiotka, itp.).
Niektóre źródła wyróżniają ponadto cellulit wodny (wyodrębniając go od tłuszczowego)... Chodzi tu mianowicie o obrzęki, które są efektem gromadzenia się płynu w przestrzeniach międzykomórkowych, bądź w samych komórkach. Są najczęściej spowodowane zaburzonym krążeniem krwi w drobnych kapilarach i nadmierną przepuszczalnością ich ścian. Wpływu także należy szukać w rozchwianej gospodarce elektrolitowej, problemach ze strony naczyń limfatycznych, bądź zaburzeniach hormonalnych (dlatego zmiany nasilają się często przed miesiączką i w trakcje przyjmowania środków antykoncepcyjnych). Nieprawidłowa dieta również może się przyczyniać do zatrzymywania wody w organizmie (nadmierne spożywanie soli, itp.). Częste obrzęki powinny skłonić do wizyty u lekarza, gdyż mogą stanowić objaw choroby.
Walka z cellulitem jest pracochłonna, bywa także długotrwała (zależna od stopnia zaawansowania oraz postaci) i wymaga holistycznego (całościowego) podejścia. Należy zmienić dietę, zadbać o aktywność fizyczną oraz odpowiednią pielęgnację problematycznej okolicy. Na rynku pełno jest produktów antycellulitowych (balsamy, serum, żele, kremy, itp.). Najczęściej zawierają kofeinę, L-karnitynę, nostrzyk żółty, wyciąg z bluszczu, miłorząb japoński. Jednak w tym przypadku nie skupiałabym się tak bardzo na składzie preparatu (z racji położenia tkanki tłuszczowej naprawdę ciężko jest przedostać się związkom aktywnym tak głęboko)... Na uwagę zasługuje sama aplikacja kosmetyku, czyli masaż. Nie osiągniemy zamierzonego efektu „miziając” się delikatnie po skórze (zostawmy to na inne okazje :-P). Istotą masażu antycellulitowego jest poprawa metabolizmu, przekrwienie tkanek, zwiększenie stopnia napięcia mięśni oraz drenaż limfatyczny (zwłaszcza w przypadku obrzęków). Nie trudno się więc domyślić, że zabieg musi odznaczać się odpowiednio dużą intensywnością i siłą nacisku. Bardzo dobre efekty daje masaż wykonywany bańką chińską (szczerze polecam, nie jest przyjemny, ale skuteczny).
Co do zabiegów gabinetowych (prócz specjalistycznych masaży) odznaczających się wysoką efektywnością mogę polecić: mezoterapię igłową (wstrzykiwana m.in. kofeina i L-karnityna, na pewno dotrą do tkanki tłuszczowej), mezoterapię mikroigłową (mikrouszkodzenia spowodowane nakłuwaniem skóry, prócz wtłaczania aplikowanych związków aktywnych, przyczyniają się do stymulacji syntezy kolagenu i elastyny, a przez to poprawy elastyczności skóry), elektrozabiegi (np. mezoterapia bezigłowa, jonoforeza), endermologia, karboksyterapia.
Warto więc włożyć odrobinę wysiłku, by skórkę pomarańczową oglądać tylko w reklamach i na półkach sklepowych z owocami cytrusowymi :-) .
Miał być krótki post, a wyszło jak zwykle... :-)

Źródła:
Baumann L.,  Dermatologia estetyczna, PZWL, Warszawa 2012.
Molski M., Nowoczesna Kosmetologia, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2014.
Martini M.C., Kosmetologia i farmakologia skóry, Redakcja naukowa wydania polskiego Waldemar Placek, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2008.
Glinka R., Receptura Kosmetyczna, Oficyna wydawnicza MA, Łódź 2008.

sobota, 1 listopada 2014

Rzęsy do nieba, czyli odżywki pod lupą :-)


Otaczają nas reklamy z modelkami o rzęsach do samego nieba i powłóczystym spojrzeniu, które przyciąga wzrok (mężczyzn oraz zazdrosnych przedstawicielek tej samej płci :-P). Z racji faktu, że „natura” nierówno rozdziela swe dary, istnieje szereg sposobów, które pomagają osiągnąć upragniony wachlarz rzęs (ja nigdy w tej kwestii nie mogłam narzekać, ale rozumiem potrzebę osób o krótkich i mało widocznych rzęsach).
Jedną z dostępnych metod są odżywki, które stymulują wzrost włosków.
Zanim jednak przejdziemy do samych preparatów, jak zwykle trochę teorii :-) .
Każdy włos ma określony cykl życiowy. W przypadku rzęs jest to około 60- 90 dni. Po tym czasie chcąc, nie chcąc, włoski wypadną, a w ich miejsce wyrosną nowe (takie błędne koło :-D). Cykl życiowy każdej rzęsy składa się z 3 etapów: anagenu, katagenu oraz telogenu. Anagen trwa 1- 2 miesiące, charakteryzuje się wzrostem włosa, jest fazą aktywną i to tak naprawdę od niego zależy przyrost na długość i grubość każdej rzęsy. Kolejny etap to katagen, w którym w pełni wykształcony włos obumiera. Następnie martwa rzęsa wypada wypychana przez nowo wyrastającą następczynię. To ostatnia faza, zwana telogenem.
Patrząc na cykl życia włosa logiczne staje się, że trzeba działać w fazie aktywnego wzrostu, by wpłynąć na jego długość. Za zadanie związków aktywnych odżywek jest wydłużenie czasu trwania fazy anagenowej oraz pobudzenie i odżywienie cebulki włosowej, by „wymusić” na niej zintensyfikowane podziały komórkowe.
Na rynku jest istny wysyp preparatów do rzęs. Mimo ogromnej ilości firm oferujących powyższe odżywki, ich składy są stosunkowo zbliżone i o porównywalnej skuteczności. Niektóre różnią się jedynie nazwą (i ceną)...

Preparat najczęściej przypomina eyeliner z cienkim pędzelkowym aplikatorem (o konsystencji wodnistej, bądź żelowej). Stosuje się go nie na same włoski, lecz na skórę przy linii rzęs, gdyż musimy stymulować cebulki, a one tkwią zatopione w skórze :-) .
Głównym składnikiem jest stymulant wzrostu włosów. W odżywkach wykorzystuje się:
  • Bimatoprost (Bimatoprostum)- to analog (kopia, związek chemiczny o niezmienionej strukturze, ale z innymi podstawnikami) hormonów zwanych prostaglandynami. Stosowany jest w lekach na jaskrę, np. Lumigan, Bimican. Wykazuje działanie obniżające ciśnienie wewnątrzgałkowe. Jak znaleźć można w licznych publikacjach dotyczących bimatoprostu, lek bardzo dobrze przenika przez rogówkę i twardówkę oka. Badania wykazują, że związek nie kumuluje się w organizmie. Stymulacja wzrostu rzęs okazała się bardzo przydatnym i jednocześnie niezamierzonym skutkiem leczenia jaskry :-) . Jednak bimatoprost obarczony jest wieloma niepożądanymi reakcjami. Do najczęściej występujących należą przekrwienie spojówek (u prawie połowy badanych), świąd i zaczerwienienie powiek, powierzchniowe stany zapalne rogówki, pieczenie i ogólne podrażnienie oka, zapalenie spojówek o podłożu alergicznym, zapalenie brzegów powiek, problemy z ostrością widzenia i zaburzenia wzroku, obrzęk spojówki. Ponadto bardzo często dochodzi do hiperpigmentacji (ściemnienia) skóry w miejscu aplikacji. Przy długotrwałym stosowaniu obserwuje się także nieprzemijające zmiany zabarwienia tęczówki oraz zapadnięcie gałek ocznych. Mimo, że skutki uboczne dotyczą kropli do oczu, bimatoprost ma zdolność do przenikania przez cienką skórę powiek w głąb do gałki ocznej (często zdarza się też, że przy aplikacji niechcący preparat dostanie się do oka). W odżywkach stężenie związku jest niższe niż w leku, ale czas stosowania podobnie długi...
  • Isopropyl Cloprostenate- jest również analogiem prostaglandyn, jak poprzednik. Działanie i skutki uboczne zbliżone.
  • Dechloro Dihydroxy Difluoro Ethylcloprostenolamide (we wcześniejszych wersjach odżywki był Trifluoromethyl Dechloro Ethylprostenolamide)- własna zarejestrowana pochodna bimatoprostu występująca w odżywce Revitalash. Zgodnie z wynikami badań jest bezpieczniejszy niż bimatoprost, ale nie wyeliminowano drażniących skutków ubocznych.
  • Ekstrakt z koralowca czerwonego (Corallina officinalis)- związek pochodzenia naturalnego, który stymuluje mieszki włosowe. Znajduje się on w składzie odżywki Xlash (zawartość 100% naturalnych komponentów), o skuteczności porównywalnej z preparatami o chemicznej i drażniącej formule. Jednakże nie jest dostępny pełny skład na stronie producenta, stąd ciężko przeprowadzić dogłębną analizę jego naturalności.
Oprócz głównego czynnika stymulującego, odżywki w swym składzie zawierają substancje towarzyszące (bogactwo składników nierzadko dyktuje cenę preparatu). Do najczęściej stosowanych zaliczamy: inteligentne molekuły zwane nanopeptydami, nawilżający kwas hialuronowy, witamina A, pantenol. Ponadto recepturę wzbogaca się o biotynę, która hamuje wypadanie włosów i glikoproteiny, pobudzające mieszki włosowe. Dodatki ekstraktów roślinnych także nie są rzadkością (zielona herbata, żeń-szeń, nagietek, pszenica, rozmaryn, wiesiołek). Recepturę dostosowuje się, by nadążyć za trendami i oczekiwaniami konsumentów :-) .
Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie przyjrzała się z bliska składom odżywek :-D . Oto co znalazłam w niektórych z nich:
  • Alkohol denaturowany (Denat Alcohol)- konserwant i promotor przenikania związków aktywnych. Generalnie stężenia jego nie są duże, ale zdecydowanie odradzam w preparatach nakładanych na tak wrażliwą skórę, gdyż ma działanie wysuszające.
  • Parabeny (Methylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Ethylparaben, Isopropylparaben)- grupa konserwantów, powodujących alergiczny wyprysk kontaktowy. Wchłaniają się do krwioobiegu, działając ogólnie, ale są za to bardzo tanie, stąd ich wszechstronne zastosowanie...
  • Chlorek Sodu (Sodium Chloride) jest związkiem zagęszczającym konsystencję produktu. Odpowiedzialny jest za podrażnienie, zaczerwienienie i pieczenie oczu (jak by sam drażniący stymulant wzrostu rzęs nie wystarczył).
  • Benzalkonium Chloride- emulgator i antyseptyk, może spowodować zapalenie spojówek oraz pokrzywkę skórną i świąd...
  • Triethanoloamine (TEA)- jest regulatorem pH. Odpowiedzialna za reakcje alergiczne, podrażnia oczy, wpływa na wysuszenie skóry, przy długotrwałym stosowaniu wykazuje toksyczne działanie.
  • Propylene Glycol- rozpuszczalnik i promotor przenikania dla innych związków. Stosowany w okolicach oczu, często powoduje ich podrażnienia i reakcje alergiczne.
Jak widać powyżej, należy zwrócić uwagę na skład preparatu, by uniknąć dodatkowego efektu podrażnienia i ryzyka alergizacji.
Obecnie, w dobie mody na kosmetyki naturalne, do łask powraca także olej rycynowy, aczkolwiek nie ma on tak spektakularnych efektów i szybkiego działania jak gotowe odżywki. Ponadto dla wielu osób stanowi czynnik reakcji alergicznych tej wrażliwej okolicy...


Co do samych odżywek. Skuteczność ich działania jest bezsprzeczna i spektakularna. Warto się jednak zastanowić nad wyborem preparatu, gdyż stosowanie go jest procesem długotrwałym i wymagającym ciągłości aplikacji. Logiczne jest, że wyhodowane na odżywce włosy wypadną, a na ich miejsce wyrastać będą nowe. Jeżeli nie będzie ciągłości ich stymulacji osiągną swą klasyczną i wyjściową długość...

Źródła:
Martini M.C., Kosmetologia i farmakologia skóry Redakcja naukowa wydania polskiego Waldemar Placek, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2008.
www.biotechnologia.pl
bazaleków.mp.pl
Strony producentów i dystrybutorów odżywek :-)