Skóra po cytostatykach
jest przesuszona, podrażniona, często się łuszczy. Nierzadko
towarzyszą jej stany zapalne i świąd. Twarz staje się odbiciem
lustrzanym samopoczucia, które niejednokrotnie pozostawia wiele do
życzenia. Obecne cienie pod oczami stają się bardziej wyraźnie, o
ciemniejszym zabarwieniu (moje zmieniły kolor z delikatnie
fioletowego, który był efektem prześwitującej sieci naczyń
krwionośnych na ciemny brąz, który zresztą został mi po dzień
dzisiejszy, tylko po zakończeniu leczenia stracił nieco na
intensywności). Co do kolorytu cery, słyszałam wiele opinii o jego
zmianie na tzw. „niezdrowy wygląd”, dla mnie nie ma tu reguły,
dużo zależy od pielęgnacji i stanu skóry przed leczeniem. Moja
twarz nie zmieniła zabarwienia niczym kameleon :-), tylko zbladłam,
więc myślę, że to bardziej kwestia zmęczenia (po kilku
nieprzespanych nocach zawsze wygląda się nieciekawie :-P),
podpuchniętych, bądź mocno podkrążonych oczu „fałszuje”
ogólny obraz kolorytu skóry.
Chemioterapeutyki na
swojej drodze nie oszczędzają również włosów. W zależności od
ich rodzaju i przyjmowanej dawki leków dochodzi do przesuszenia,
przerzedzenia, bądź nawet utraty włosów (nie tylko na głowie ale
w obrębie całego ciała). Szczególnie wrażliwe są włosy na łuku
brwiowym oraz rzęsy, one w zasadzie nigdy nie wychodzą bez szwanku
w czasie leczenia. Ja w trakcie leczenia nie straciłam całkiem
swoich ukochanych rzęs, owszem przerzedziły się, ale jednak
dzielnie się trzymały na swoim „miejscu”. Jednak nie ukrywam,
że zawdzięczam ich stan w owym czasie odżywce Revitalash (całe
życie miałam długie rzęsy, więc nie miałam okazji stosować jej
wcześniej). Testując na sobie (czego zdecydowanie nie polecam)
odkryłam, że rzęsy mi po prostu nie wypadały w takiej ilości jak
reszta włosów na głowie i ciele. Nie jest to regułą i nie
oznacza, że dla każdego będzie to zbawienne. Ponadto producent
zdecydowanie odradza stosowania
odżywki w czasie trwania leczenia i bez konsultacji z lekarzem (nikt
przecież nie testował preparatu na pacjentach leczonych
cytostatykami, to logiczne). Z brwiami, mimo Revitalash (wtedy nie
było jeszcze wersji RevitaBrow, co nie oznacza, że mogłoby być
inaczej), było gorzej, gdyż prześwity miejscami były dość
znacznie, ale nie było to dla mnie dramatem, bo od czego są
kosmetyki. Z założenia przecież dla większości mężczyzn i
części kobiet kosmetyka kolorowa jest oszukiwaniem natury :-) . W
tym przypadku jak najbardziej należy oszukać tą polekową naturę
:-) .
Nie jest moim celem
wypunktowanie całego makijażu krok po kroku, a jedynie pewne triki,
które mogą ułatwić i ulepszyć sam make-up, bo wiem, że czasami
nie jest to zadanie lekkie, łatwe i przyjemne. Pierwszym problemem
może stać się tak prozaiczna czynność, jak nałożenie podkładu.
Często zdarza się, że skóra nie chce współpracować, a fluid po
nałożeniu, zachowuje się jakby się „ważył”. Warto wówczas
spróbować nałożyć go nie palcami (najczęstszym błędem przy skórze łuszczącej się, jest aplikacja podkładu jak kremu, czyli "wmasowanie" kolistymi ruchami), a gąbeczką, bądź pędzlem,
delikatnie wklepując w skórę, nie pocierając (ruchy trące
spowodują „rolowanie” łuszczącego naskórka oraz warstwy
produktów które nakładamy). Zbawienne bywa także dodanie do
sprawdzonego podkładu odrobiny naszego kremu pielęgnacyjnego. Można
również przed nałożeniem podkładu zastosować bazę wygładzającą
i przedłużającą trwałość fluidu, ale zdecydowanie odradzam
stosowania jej na co dzień (silikony obecne praktycznie we
wszystkich bazach często stają się przyczyną wyprysków, część
składników baz działa także alergizująco). Odradzam także
podkłady matujące (lubią przesuszać) oraz mocno
kryjące, gdyż mają tendencję do podkreślania suchej, łuszczącej
się skóry i zbierania się w załamaniach. Lepszym rozwiązaniem
jest lekki podkład rozświetlający.
Prawdziwe cuda, zdziała korektor nałożony na cienie pod oczami
i na górną powiekę (może być użyty zamiast bazy pod cienie-
gdyż bazy przeważnie nie mają pigmentu, są transparentne, a skóra
na górnej powiece często utkana jest widoczną siecią naczyń
krwionośnych, które pogłębiają zmęczony „look”). Korektor
powinien być stricte dostosowany do tej wrażliwej okolicy, by nie
obciążać i nie przesuszać cienkiej skóry wokół oczu (czasami
jednak potrzebne jest większe krycie, gdyż zwykły Concealer nie
jest w stanie zatuszować cieni). Makijaż oka jak zwykle dostosowujemy do okazji i upodobań nie ma tu ograniczeń :-).
Gdy mamy już wyrównany
i „zdrowy” koloryt, warto dodać makijażowi trochę „rumieńca”.
Nie zapominajmy więc o różu :-). Ustom także nadajmy ciepły i subtelny kolor, by nie zostawały w „tyle” :-)
.
Najbardziej
problematyczną strefą w makijażu bywają brwi oraz rzęsy, a w
zasadzie ich deficyt, bądź brak. Nie ma jednak co się smucić,
gdyż nie istnieją sytuacje bez wyjścia :-).
Skupimy się teraz na
brwiach. Są rozwiązania zarówno dla przerzedzonych brwi
wymagających jedynie zagęszczenia, bądź uzupełnień częściowych,
jak i dla uzupełnień całkowitych (omawiane są tylko produkty
kosmetyczne, nie zabiegi trwałe jak makijaż permanentny):
- Cień do brwi- do uzupełnienia niewielkich ubytków.
- Cień kremowy do powiek Maybelline New York Color Tattoo (w kolorze Taupe, jedyny odcień nadający się do moich brwi)- produkt idealny do uzupełnień częściowych.
- Kredka do brwi- możliwe jest wykonanie uzupełnienia całościowego, ważne jednak, by produkt był wodoodporny :-).
- Divaderm Eyebrow Extender „Brwi w Butelce”- produkt ma konsystencję cieni do powiek. Oprócz mikro-włosków posiada pigment, więc od razu może przyciemnić brwi, lepszy do uzupełnień przerzedzonych brwi niż do uzupełnień całkowitych.
- Talika Eyebrow Extender- produkt w formie żelu z mikro- włoskami, które bardzo sprytnie przytwierdzają się, zarówno do naszych brwi, jak i skóry, umożliwiając stworzenie bardzo naturalnego efektu (przy dużych ubytkach brwi, jego aplikacja jest dość czasochłonna i wymaga precyzji, ale jest wykonalna). Można nakładać preparat na własny pędzelek, pomocne przy uzupełnieniach np. dystalnej części brwi.
- Aqua Brow firmy Make Up For Ever- wodoodporna farbka, która umożliwia uzupełnienia częściowe metodą piórkową (jak w makijażu permanentnym włos po włosie), jak i uzupełnienia całkowite. Wymaga odrobiny wprawy, zwłaszcza przy włoskowych uzupełnieniach częściowych.
- Vipera Mineral Brow Eye Liner- wodoodporny eyeliner do brwi, do uzupełnień częściowych jak i całościowych (polecam użytkowanie innego pędzelka zwłaszcza do częściowych ubytków, ten dołączony w zestawie jest mało precyzyjny).
- Henna- w wersji proszkowej (nie żelowej) mocno chwyta nawet drobny meszek na łuku brwiowym i barwi skórę, co stanowi jej plus przy uzupełnieniach całkowitych, jednak zdecydowanie polecać ją można do uzupełnień częściowych, gdyż całościowo daje mało naturalny efekt.
W przypadku rzęs mamy
zdecydowanie mniejsze pole do popisu. Generalnie nie polecam
tuszowania i tak osłabionych leczeniem włosków na co dzień, lecz
na większe wyjścia. Ja w "dni powszednie" :-) nosiłam dość ozdobne okulary
„zerówki” które odwracały uwagę od „nagich” rzęs :-).
- Odżywka bezbarwna- nie usztywnia i nie obciąża rzęs, a dodaje im sprężystości, nie wymaga demakijażu, podkreśla włoski, sprawiając, że stają się bardziej wyraziste.
- Divaderme Lash Extender- rzęsy w butelce- mikrowłókienka zawarte w produkcie faktycznie sprawiają wrażenie gęstszych rzęs, jednak trzeba dobrze wyczesywać włoski przy tuszowaniu, gdyż łatwo się sklejają. Polecam na większe wyjścia, bądź już po zakończeniu leczenia.
- Rzęsy na pasku- idealne dla osób z dużym deficytem lub całkowitym brakiem rzęs. Najlepsze na cienkim bezbarwnym pasku, bądź cienkiej żyłce, ze względu na łatwiejsze zamaskowanie linii mocowania. Nie zapominajmy, że nie będzie tu warstwy rzęs naturalnych poprzedzających doklejone, stąd tak ważne jest maskowanie łączenia, by dopracować efekt wizualny. Rzęsy lepszej jakości umożliwiają kilkukrotne ich użycie. Warto wybrać rzęsy o naturalnym efekcie, nie przerysowane, gdyż chcemy zaznaczyć ich obecność i podkreślić oko, a nie skupić na nich całą uwagę.
- Henna rzęs- dla osób z przerzedzonymi włoskami, dla podkreślenia oka. Dobre rozwiązanie, by nie malować ich na co dzień. Nie dla mocno osłabionych włosów.
- Na co dzień również wystarczy delikatne zaznaczenie ciemniejszym cieniem (np. brązowym) linii rzęs by oko nabrało innej „oprawy” :-)
Jak widać, nie taki
diabeł straszny :-) i jak już pisałam, nie ma sytuacji bez
wyjścia. Jeżeli makijaż ma wpłynąć na poprawę nastroju i
samopoczucia, to nie ma się co nawet zastanawiać, tylko kosmetyki
w
dłoń i do dzieła miłe Panie :-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz